..

Do istnienia mennictwa celtyckiego na ziemiach polskich, w grupie tynieckiej, zdążyliśmy się już przyzwyczaić od ogłoszenia w 1976 roku hipotezy czeskiego numizmatyka Karela Castelina, dotyczącej staterów typu krakowskiego i od odkrycia niedługo potem na stanowiskach archeologicznych pod Krakowem foremek do odlewania krążków menniczych. Ale to wszystko w objętej osadnictwem celtyckim Małopolsce zachodniej. W 2009 roku natomiast Marcin Rudnicki, Sławomir Miłek, Leszek Ziąbka i Adam Kędzierski opublikowali znaleziska monet celtyckich bitych nad Prosną, w okolicach Kalisza, a w 2010 roku wysunęliśmy po raz pierwszy, w trakcie Konferencji Sprawozdawczej w Muzeum Archeologicznym w Poznaniu, poświęconej badaniom archeologicznym na  Nizinie Wielkopolsko-Kujawskiej, hipotezę o odrębnym mennictwie Celtów także na Kujawach. Odnieśli się do niej już w tymże 2010 r. Krzysztof Jarzęcki i Jacek Rakoczy w publikacji "Wartość źródłowa monet antycznych z okolic Inowrocławia". Od 2011 r. zaś, zrazu nieśmiało (nie wykluczając działalności warsztatu podobnego do tego z okolic Kalisza "także gdzie indziej, np. na Kujawach"), a w miarę przyrostu źródeł coraz bardziej wyraźnie, koncepcję mennictwa celtyckiego na Kujawach głosi także Marcin Rudnicki. Wszystko to, to rezultat ostatnich kilku zaledwie lat badań. 

Polska archeologia w świetle nowych źródeł będzie musiała zatem oswoić się z pojęciem - jakby to dziwnie nie brzmiało zwłaszcza w kontekście toczących się w niej sporów etnogenetycznych - "mennictwo celtyckie kultury przeworskiej". Należy podkreślić, że przy tym mennictwo wcale nie epizodyczne i nie krótkotrwałe, ze znaczną liczbą typów monet, z dużą dewaluacją objawiającą się spadkiem zawartości złota w stopie menniczym i spadkiem wagi staterów od prawie 6,5 do poniżej 2 gramów oraz z postępującą ewolucją wyobrażeń. Nie sposób już dziś przedstawić w jednym wykładzie w sposób komunikatywny i w miarę wyczerpujący wszystkich aspektów badań nad mennictwem celtyckim na ziemiach polskich, tym bardziej, że analiza numizmatyczna ma często charakter dość hermetyczny. Dlatego zainteresowanych szczegółowymi problemami musimy odesłać do literatury, w tym do naszych publikacji (slajd 2): Mennictwo celtyckie na Kujawach z 2012 roku i Nieznane oblicze Związku Lugijskiego z 2014 roku. 

Napisaliśmy kilka lat temu, że miejscowej produkcji menniczej zawsze nieporównywalnie bliżej do opisywanej w źródłach rzeczywistości politycznej, niż jakiemukolwiek innemu rodzajowi znalezisk archeologicznych. W tym przypadku dotykamy jak się wydaje pierwszych materialnych śladów struktury politycznej wymienionej przez Tacyta i Ptolemeusza, znanej jako Związek Lugijski. W każdym razie jak dotąd wśród badaczy panuje w tej kwestii zgoda; z zastrzeżeniem oczywiście, że każdy widzi tenże Związek Lugijski po swojemu.

Braliśmy udział w odkryciu kilku monet celtyckich na stanowiskach archeologicznych na Kujawach. Mieliśmy też w rękach wszystkie z kilkunastu monet celtyckich jakie na Kujawach odkrył ośrodek poznański. A mimo to, nie widzieliśmy jak dotąd na własne oczy ani jednej monety celtyckiej wybitej w okolicach Kalisza. Może to przypadek, a może jednak istotny sygnał, mówiący o zasięgu użytkowania, a pośrednio również o roli i funkcjach monet celtyckich wybijanych na ziemiach polskich. Przecież okolice Inowrocławia i okolice Kalisza to dwa bliskie punkty etapowe na Bursztynowym Szlaku, którego animatorami mieli być Celtowie.

Znaleziska monet celtyckich z nad Prosny opublikowali w 2009 r. w Wiadomościach Numizmatycznych (slajd 3), jak już wspomnieliśmy, Marcin Rudnicki, Sławomir Miłek, Leszek Ziąbka i Adam Kędzierski. To podstawowe opracowanie - później ukazało się jeszcze kilka artykułów tych autorów, w większości jednak o charakterze popularyzatorskim, uzupełniających  jednak bazę źródłową o kolejne odkrycia. Nie można tu nie odnotować, że kilkanaście lat wcześniej z jedyną odkrytą wówczas monetą celtycką tego typu zmagał się Krzysztof Walenta - najpierw sam, a później we współpracy z Andrzejem  Mikołajczykiem, publikując materiały z odległego od Kalisza cmentarzyska wielbarskiego z Leśna na Pomorzu; uznana ona została za import celtycki z rejonu Bratysławy, ale też przy ówczesnym stanie źródeł innego wniosku nie można było wyciągnąć. W 2009 roku opublikowanych zostało 15 monet celtyckich i fragmenty surowca menniczego z okolic Kalisza. Monety należały one do 5 typów, przy czym, poza 1 egzemplarzem, były to emisje o nominale 1/8 statera. 3 typy 1/8 statera reprezentowały formy wówczas incydentalne, natomiast aż 11 monet tworzyło interesujący nas tu nowy typ, nazwany od stanowiska archeologicznego Janków Drugi 1, na którym wystąpiły w największej liczbie, typem Janków (slajd 4). Dziękujemy Leszkowi Ziąbce z Muzeum Okręgowego w Kaliszu za udostępnienie prezentowanych zdjęć. Typ ten na wklęsłym rewersie mieści w centrum dwa długie, w zależności od egzemplarza w różnym stopniu łukowate żeberka ustawione do siebie wybrzuszeniami i po 3 żeberka odchodzące od nich ku obrzeżom oraz wydatną kulkę w polu między centralnymi żeberkami, także przesuniętą ku obrzeżu monety. Wszystkie odkryte nad Prosną typy monet autorzy uznali za wybijane w tym rejonie i połączyli w mennictwo "grupy kaliskiej". Już na wstępie, przed analizą, stwierdzili, że  - zacytuję: "Nominały, wielkość i kształt krążków, rodzaj stopu (...), wreszcie stylistyka przedstawień - sprawiają, że monety (...) tworzą spójny zbiór (...). Łączy je przynależność do bojskiego systemu menniczego". Dalej analizują je już jako monety bojskie, ze wszystkimi tego konsekwencjami. Według autorów geneza wyobrażenia rewersów monet typu Janków, "nie budzi wątpliwości". Miało być ono najmłodszym etapem rozwoju  bojskich emisji z przedstawieniem, które w literaturze numizmatycznej określa się jako "trójkąt promienisty" (slajd 5). Jego ewolucja miała tu być posunięta jeszcze dalej, niż na 1/8 staterów z ostatniej fazy mennictwa bojskiego (faza D), wiązanych z mennicą Wielkich Bojów w Bratysławie. Problemem okazał się jednak brak możliwości wskazania wśród emisji bojskich adekwatnego wzorca ikonograficznego zawierającego oprócz łukowatych żeberek również wspomnianą wyżej kulkę. Brak był dotkliwy, skoro autorzy zdecydowali się (podobnie jak wcześniej K. Walenta i A. Mikołajczyk) szukać tegoż wzorca w znalezionej co prawda w Bratysławie (przy ul. Kapitulskiej 17), ale słabo czytelnej monecie z lichego srebra, całkowicie odstającej pod względem metrologicznym od modelu bojskiego systemu menniczego w okresie D, a w końcu nawet profetycznie - w jakiejś nieodkrytej jeszcze bojskiej emisji z terenu Panonii. 

Włączając się w badania nad mennictwem celtyckim na ziemiach polskich opublikowaliśmy kilka lat temu 4 monety i parę innych zabytków z badań archeologicznych na Kujawach. W wystąpieniu w 2014 roku na konferencji w Inowrocławiu Krusza Zamkowa - Askaukalis - Inowrocław w 40. rocznicę odkrycia, zaprezentowaliśmy 6 kolejnych nowo odkrytych monet (slajd 6). Materiał numizmatyczny nie był jeszcze wówczas zbyt obfity, zajęliśmy się zatem w sposób szczególny tym, co monety te najbardziej wyróżniało - ich ikonografią. Aby unaocznić problemy jakie przy tym napotkaliśmy, musimy - zgodnie z tematem wykładu - wejść nieco w ten świat wyobrażeń. Dopiero to pozwoli przejść do interpretacji znalezisk z okolic Kalisza.

Za najistotniejsze osiągnięcie ostatnich lat studiów nad mennictwem celtyckim na ziemiach polskich uważamy identyfikację wyobrażeń zdobiących monety małopolskie - nazywane dziś staterami typu krakowskiego (slajd 7). Było to możliwe po niemal 150 latach od publikacji pierwszego znaleziska. To właśnie monety małopolskie są dziś najlepiej rozpoznane i opisane, najbardziej zatem nadające się do przedstawienia.

Widzimy tu klasyczną wersję statera typu krakowskiego - znalezisko z 1935 roku z Krakowa- Grzegórzek. Prototypu dla tego typu monet poszukiwano w jakimś nieokreślonym jeszcze wariancie staterów muszlowych ze zgrubieniem na środku (slajd 8). Cale wyobrażenie na staterach typu krakowskiego uważne było za niezrozumiałe - do tego stopnia niezrozumiałe, że wybitny czeski numizmatyk Karel Castelin (a za nim Marcin Rudnicki) uznał je za w dużym stopniu przypadkowe przekształcenie wspomnianego już bojskiego statera muszlowego. Przypadkowe, lecz i z rozmysłem powielane. Ot taki "dopust boży". Pojawiło się pęknięcie stempla, na wybitej nim monecie widoczne jako kreska lub powstała dziurka w stemplu - na monecie kropka? Widać tak miało być i mincerzowi nic do tego! Ingerencję siły wyższej należało zaakceptować, a powstałe w jej wyniku zniekształcenia powtórzyć przy tworzeniu następnych stempli. Ciekawa, choć rozpaczliwa teoria. Na szczęście - o czym dalej - do cna niesłuszna. 

Kluczem do odczytania przedstawień na staterach typu krakowskiego, okazała się dla nas niepozorna, srebrna moneta przypisywana naddunajskim Celtom (slajd 9). Zawierała wyobrażenia znane z kolei z monet greckich (z tetrobola miasta Histiai, na wyspie Eubea), oddane jednak z pewnymi elementami barbaryzacji, typowej dla naśladownictw. Przedstawiała postać kobiecą, siedzącą w prawo na rufie łodzi - siedzącą w sposób bardzo charakterystyczny, jak amazonka na koniu, z nogami umieszczonymi po jednej stronie burty. 

Spójrzmy po kolei na podobieństwa między postacią z monety "naddunajskiej", a wizerunkiem ze statera typu krakowskiego. Kobieca głowa (slajd 10) przypominająca migdałowate zgrubienie, jest znacznie oddalona i przesunięta w prawo, urywa się niemal od reszty ciała, bo połączona jest z korpusem nieproporcjonalnie długą, cienką szyją. Na staterze z Krakowa-Grzegórzek głowa jest już całkowicie oddzielona od ciała i przesunięta jeszcze bardziej w prawo, na obrzeże monety. Wykonawca stempla pokusił się natomiast o rozbudowanie zarysu głowy o wyraźny nos, a nawet o dodanie oczu i ust. 
 
Z kolei prawa ręka (slajd 11) w formie pionowej linii z odchylonymi końcami, zachowuje także na staterze krakowskim swoje miejsce i generalnie kształt; rzucającą się w oczy modyfikacją jest natomiast bardzo znaczne pogrubienie tej części ciała. Później zastanowimy się dlaczego.

Bezpośrednio na prawo od opisanej ręki znajduje się kobiecy korpus (slajd 12), oddany jako ósemkowate złożenie dwóch zgrubień (dolna to brzuch i biodra, górna - pierś postaci). Na staterze z Krakowa-Grzegórzek ujednolicono oba zgrubienia, przez co uzyskały postać jednakowej wielkości stykających się ze sobą kulek, ustawionych jedna nad drugą. 

Do biodra ukośnie dochodzi lewe udo (slajd 13), na którym w formie trzech zgrubień oddano fałdy szaty. Lewe udo z trzema zgrubieniami to także bardzo charakterystyczny element postaci ze statera z Krakowa-Grzegórzek. 

Na prawo od korpusu znajduje się druga ręka postaci (slajd 14), trzymająca coś, co nazwano morskim sztandarem. Ręka ma kształt lekko łukowaty, a prostopadle do jej środka biegnie ukośna linia - poprzeczka "sztandaru", przez co oba elementy tworzą kształt obróconej litery T. Na staterze typu krakowskiego owa "litera T" jest również dobrze widoczna, bo dodatkowo pogrubiona. Twórca stempla poradził sobie z dziwacznym "morskim sztandarem" znakomicie. Przedstawił lewą rękę zgiętą w łokciu, ze zwisającym poniżej zakończeniem rękawa. I tak poprzeczka stała się przedramieniem, którego dłoń zaciśnięta jest na elemencie statku, a cienkie drzewce do cna zanikło. Pozostał układ w kształcie tego charakterystycznego, obróconego T. Ta modyfikacja jest zresztą jednym z dowodów na to, że wzorcem dla staterów typu krakowskiego nie była oryginalna emisja grecka, lecz właśnie dokładnie to jej "naddunajskie" naśladownictwo. 

Wyobrażenie zamyka od prawej strony charakterystycznie ukształtowana część rufy galery - aplustron, przedstawiony w formie 4 wygiętych w jedną stronę, ostro zakończonych linii; na niektórych emisjach Histiai element ten rozszerza się górą. Dodajmy, że na staterach typu krakowskiego dochodzi on dolnym końcem do końca półksiężyca, który to półksiężyc bez wątpienia, w całym kontekście wyobrażenia, przestawia rufę statku (slajd 15).

Co zatem przedstawiono na rewersie statera z Krakowa-Grzegórzek - wyobrażenie ze statera muszlowego, czy postać bogini na łodzi? Odpowiedź brzmi - oba wyobrażenia w pełnej wersji i w równoważnej pozycji. Dokonano tego za pomocą iluzji wzrokowej (slajd 16), powodującej, iż do niedawna wszyscy widzieli tu tylko jeden obraz.

Wyobrażenia na staterze z Krakowa-Grzegórzek kryją jeszcze jedną tajemnicę. Dlaczego, jak wspominaliśmy, prawe ramię zwiewnej w końcu postaci kobiecej jest tak nieproporcjonalne grube? W końcu nie nosiła przecież siatek z zakupami. Dlaczego także prawe ramię jest pogrubione, choć już w znacznie mniejszym stopniu i dlaczego części wyobrażenia stają się coraz grubsze w miarę przesuwania się od prawej do lewej krawędzi monety? Jest to tzw. efekt Chimirri-Russell, będący przykładem zastosowania anamorfozy w sztuce starożytnej. Numizmatyk Geraldine Chimirri-Russell pokazała przykłady umiejętności warsztatowych mincerzy celtyckich przede wszystkim na monetach z terenu północno zachodniej Galii. Oto kilka przykładów monet celtyckich z tego obszaru (slajd 17).  Trudno powiedzieć by robiły jakieś specjalne wrażenie.

Kanadyjska badaczka zwróciła jednak uwagę, że wystarczy spojrzeć na te monety nie tak, jak robią to wszyscy, a więc na wprost, lecz z boku, z prawej strony. Wrażenia zmieniają się wówczas diametralnie. To już nie nieudolne przedstawienia z dziwnymi ozdobnikami, ale niemal trójwymiarowe, realistyczne i w pełni odpowiadające klasycznym kanonom wyobrażenia twarzy. 

Podobnie, z ukosa z prawej patrzeć należy na stater z Krakowa-Grzegórzek (slajd 18), gdyż to rozciągnięcie obrazu powoduje, iż elementy położone dalej muszą być większe i grubsze. Nie jest to może wybitny przykład anamorfozy i raczej schyłkowy,  ale tylko patrząc z ukosa zobaczymy właściwy obraz utrwalony na tej monecie.

Za Jurgisem Baltrušaitisem powtórzymy jeszcze, że nie są to sztuczki perspektywiczne ku uciesze odbiorców, tylko klucz do innego widzenia rzeczywistości, do różnych ukrytych treści, w tym religijnych i transcendentnych. 

 My również nie ku uciesze odbiorców przedstawiliśmy tu szczegółowiej jedną tylko stronę, jednego tylko typu monet Związku Lugijskiego. Powodem było pokazanie złożoności wizerunków o których mówimy oraz przedstawienie bogini na łodzi, jednej z dwóch postaci, które pojawiają się najczęściej na monetach celtyckich z ziem polskich. Nie możemy tu z braku czasu przedstawić jej atrybutów, ani hipotez co do jej pochodzenia i imienia (slajd 19); wszystko to znaleźć można we wspomnianych już wcześniej publikacjach. Powiemy jedynie, iż uważamy ją za odmianę Epony, przedstawianą najczęściej z łodzią, występującą pod imieniem Nehalennia, której kult przetrwał najdłużej na terenie obecnej Holandii, wcześniej jednak jak wskazują niektóre znaleziska, mógł być znacznie szerszy.

Monety Związku Lugijskiego występują przede wszystkim w 2 nominałach - jako statery i 1/8 staterów, bardzo rzadkie są natomiast 1/3 i 1/24 staterów. Zajmiemy się dalej przede wszystkim frakcjami o nominale 1/8 statera, taką jednostką monetarną są bowiem interesujące nas monety typu Janków. Pozostając w Małopolsce i przy znanym nam już "naddunajskim" naśladownictwie monet Histiai, które wywarło wpływ na ikonografię staterów typu krakowskiego, zwrócimy tym razem uwagę na sam statek (slajd 20). Wyobrażenie jest bardzo charakterystyczne, bowiem statek przedstawiono jako poziomo ustawioną wiązkę kilku cienkich, spiczasto zakończonych linii, wygiętych na końcu w jedną stronę i ukształtowaną w aplustron. Taką wiązkę spiczastych linii odnaleźliśmy na opublikowanych przez Marcina Rudnickiego 1/8 staterów typu Pełczyska II; towarzyszą im 3 ustawione w trójkąt kulki. Dlaczego jednak na 1/8 statera spiczaste linie nie są wygięte na końcach w górę, w jedną stronę jak na pierwowzorze, lecz 2 w jedną, a 1 w drugą stronę? Odpowiedź jest zaskakująca. Otóż zanim pojawiło się i przyjęło wyobrażenie łodzi wzorowane na naśladownictwach monet Histiai małopolscy Celtowie wypróbowywali całkiem inny wzorzec przedstawienia zawierającego statek. Na starszej (cięższej), odmianie 1/8 statera typu Pełczyska (Pełczyska I) widnieje, jak to opisaliśmy parę lat temu, schematycznie przedsatwiona galera z grubych linii z 3 ustawionymi w jednej linii punktami poniżej, ewidentnie wzorowana na kwadransach republiki rzymskiej typu "dziób okrętu" (owe 3 punkty to na emisjach rzymskich 3 uncje w systemie dwunastkowym, czyli ? asa - kwadrans). Wyobrażono na owych kwadransach przód rzymskiego okrętu wojennego z charakterystycznie przedstawionym taranem i wzniesionym w górę dziobem. Młodsza odmiana małopolskich emisji 1/8 statera (Pełczyska II) jest już wprawdzie wzorowana stylistycznie na naśladownictwach monet Histiai, zastosowano w niej jednak także "ikonograficzny recykling" - z odmiany starszej wzięto mianowicie i dodano taran, (odginając 2 linie ku dołowi), zagospodarowano również wspomniane 3 punkty, przenosząc je spod łodzi na pokład, w miejsce gdzie powinna siedzieć Histiaia; ustawione w trójkąt symbolizują boginię w tym nowym wyobrażeniu.

To, że jak widzimy poszukiwano różnych wzorców łodzi dla oddania pewnego wyobrażenia, dla nadania mu adekwatnej formy, jest niezmiernie istotne. Świadczy, że idea tego wyobrażenia u małopolskich Celtów była pierwotna  w stosunku do zaadaptowanych wzorców ikonograficznych. Tak więc to odmienność idei tkwiła u źródeł wyobrażeń na monetach Związku Lugijskiego. Czy mennictwo Związku Lugijskiego jest zatem po prostu kontynuacją mennictwa Bojów, czy też całkiem nową jakością? Opowiadamy się zdecydowanie w naszych opracowaniach za tą drugą możliwością. 
Aby przybliżyć się do monet typu Janków, musimy przejść teraz do mennictwa kujawskich Celtów, zajmując się dla uproszczenia jedynie jedną emisją 1/8 statera (slajd 21). I znów odwołać się musimy do iluzji wzrokowej i złożeń obrazów. Tak jak na staterach typu krakowskiego złożono przemyślnie 2 zupełnie różne, pełne obrazy, tak na kujawskich 1/8 statera typu Krusza Zamkowa zrobiono to samo z 1 wyobrażeniem. Znamy je już, bo pochodzi  z 1/8 statera typu Pełczyska II. Najpierw zduplikowano więc wyobrażenie, potem odwrócono jeden z obrazów o 180?, a następnie nałożono oba na siebie. Otrzymano całkiem nowe wyobrażenie, nic nie tracąc z dawnych, ukrytych już jednak znaczeń.

W tym miejscu, możemy już powrócić do mennictwa celtyckiego nad Prosną. Do dziś w literaturze pojawiły się informacje o odkryciu już 28 egzemplarzy monet typu Janków, w tym 3 na wschodnich Kujawach. Próbowaliśmy już w 2012 roku podejść do tego zagadnienia przy okazji omawiania znalezisk z ziem polskich. Nie zgodziliśmy się wówczas z twierdzeniem, że typ Janków wywodzi się z przekształceń bojskiego tzw. trójkąta promienistego, a także że z tego wzorca wywodzą się 1/8 staterów Wielkich Bojów z Bratysławy. Widzieliśmy w nich raczej zaadaptowane przez Bojów w ostatniej fazie ich mennictwa wyobrażenia z kręgu celto-dackiego. Nasze późniejsze doświadczenia, a przede wszystkim przyrost nowych źródeł spowodował, iż nie możemy dziś czuć się usatysfakcjonowani ówczesnymi interpretacjami, choć podtrzymujemy je dla monet z Bratysławy. 

Mimo wcześniej formułowanych przez nas uwag, wydaje się iż monety typu Janków nie odbiegają ikonograficznie od 1/8 staterów kujawskich, zawierają jednak kompozycję złożoną - złożoną dokładnie tak samo jak 1/8 staterów typu Krusza Zamkowa, ze zduplikowanym, obróconym i nałożonym na siebie obrazem. Rozłóżmy go zatem na części składowe (slajd 22). Otrzymany wizerunek składa się z długiego, lekko łukowatego żeberka, odchodzących od niego 3 kolejnych żeberek oraz kulki nad długim żeberkiem, mniej więcej w ? jego długości. Długie żeberko odnajdujemy na 2 typach 1/8 statera - typie Gąski i typie Wierzbiczany. Co ciekawe pierwszy egzemplarz 1/8 statera typu Wierzbiczany odkryto właśnie pod Kaliszem i opublikowano wraz z monetami typu Janków. Monety typu Gąski i Wierzbiczany z Kujaw, dotąd niepublikowane, przedstawione przez nas jedynie w referacie na Konferencji w Inowrocławiu w 2014 roku i zamieszczone w internetowej wersji tego wystąpienia zawierają jak się wydaje to samo przedstawienie, oddane jednak w zupełnie odmiennych stylistykach. W typie Gąski (slajd 23), postać w sukni, która zachowała jeszcze w miarę realistyczne kształty, siedzi w pozie amazonki na długim żeberku, zagiętym następnie ku górze. Trudno jednak jednoznacznie odpowiedzieć czy siedzi na łodzi z aplustronem, jak sugerowałyby nasze wcześniejsze doświadczenia, czy też na koniu - na to wskazywałoby krótkie, pionowe żeberko z przodu. Żeby było jeszcze trudniej przedstawiamy obok inną odmianę znanego nam już naddunajskiego naśladownictwa monet Histiai (slajd 24), na którym postać kobieca siedzi tym razem w pozie i z atrybutami Epony (owoc w ręce, kosz na kolanach). Na czym jednak siedzi? Na łodzi (ta nie odbiega od sposobu przedstawiania łodzi Histiai), czy też na koniu jak przystoi Eponie? Na to wskazywałyby z kolei 4 pionowe kreski u dołu. Mogą one być jednak także pseudolegendą, na oryginalnych monetach Histiai występuje bowiem w tym miejscu fragment napisu. Ot takie dylematy numizmatyka. W kontekście treści jakie niesie mennictwo Związku Lugijskiego powinniśmy opowiedzieć się w tym przypadku za boginią na łodzi. Jednak... Kolejny typ monety - 1/8 statera typu Wierzbiczany (slajd 25) nosi wyobrażenie krańcowo już zgeometryzowane - poziome żeberko, od którego odchodzą prostopadle ku dołowi cztery krótsze żeberka i jedno ukośne, a ku górze 1 prostopadłe i 1 ukośne. Tu po analogie sięgnąć musimy także na południe do poetyki innych celtyckich naśladownictw monet. Że to koń każdy widzi. Koń z jeźdźcem. Układ i liczba linii żeberek odpowiada układowi z monety z Wierzbiczan, układ linii i kulka - głowa przypomina typ Janków. To oczywiście tylko hipoteza - typ Janków okazuje się bowiem jak dotąd najtrudniejszy do intertacji.  

Mennictwo celtyckie na ziemiach polskich, powstałe około połowy I w. przed Chrystusem, nie może być - bez szczegółowych badań porównawczych obejmujących również mennictwo północno -  zachodniej Galii w czasach Cezara - traktowane z założenia jako mennictwo bojskie. Z pewnością specyficzny podział jednostek monetarnych i kształt części krążków menniczych pochodzą z tradycji Bojów. Już jednak waga monet, skład stopu, notoryczne utrzymywanie się emisji nominalnie złotych, zamiast bimetalizmu jak u Bojów w ostatniej fazie ich mennictwa, występowanie monet praktycznie jednostronnych, czy ikonografia wymagają szeroko zakrojonych badań. To bowiem nie "wariacje stempli", mniej lub bardziej odległe od bojskich pierwowzorów i nie przypadkowe zniekształcenia, ale świat w znacznej części innych, nowych wyobrażeń i zasad ich tworzenia, charakteryzuje relacje między mennictwem Związku Lugijskiego, a mennictwem Bojów. Związki z ikonografią bojską, choć wyraźne, są przy tym specyficzne, bo oparte na elementach w znacznej części archaicznych. Oto bowiem pojawiają się w mennictwie Związku Lugijskiego wyobrażenia niegdyś powszechne, dawno już jednak na monetach Bojów nieobecne. Tylko dalsze, szczegółowe badania i kolejne znaleziska mogą nas przybliżyć do stworzenia własnego systemu chronologii względnej i absolutnej mennictwa Związku Lugijskiego.

Geneza i charakter Związku Lugijskiego były od dawna dyskutowane - wiązano go z Germanami, choć polskiej literaturze dość powszechnie uważano, iż miał on charakter celtycki. Odkrycie zróżnicowanego mennictwa celtyckiego w samym jądrze kultury przeworskiej zdaje się rozstrzygać ten problem. Celtyckie przywództwo w politycznej strukturze jaką był Związek Lugijski znajduje obecnie potwierdzenie w źródłach numizmatycznych. Bicie monet to specyficzny atrybut - nie znamy monet kupieckich, zawsze wiązało się ono z jakąś władzą. Tak uważał również Karel Castelin, wskazując rixów jako emitentów monet celtyckich. Ikonografia monet - widoczne skupienie się na eksponowaniu dwóch połączonych ze sobą bogiń, łączenie w jeden obraz - specyficzne logo Związku - ich atrybutów (slajd 26), obecność w przynajmniej dwóch głównych ośrodkach mennictwa (w Małopolsce i na Kujawach) innych wyrazistych przejawów celtyckich wierzeń (sanktuaria, pochówki psów), świadczyć może, iż sprawowali oni tu także "rząd dusz". Owego jednoczącego Związek Lugijski kultu doszukiwać się można także w przekazie Tacyta. Interesująca jest sugestia Jerzego Kolendo, że Związek Lugijski mógł przypominać związki plemion celtyckich w Galii przed podbojem Cezara. Bo też nie byłoby prawdopodobnie Związku Lugijskiego bez upadku władztw celtyckich w wyniku wojen galijskich na zachodzie i ekspansji Daków na południu.

Do niedawna, poza naszymi opracowaniami, powstanie mennictwa celtyckiego na ziemiach polskich wiązano wyłącznie z przyczynami ekonomicznymi, z postępującym rozwojem ekonomicznym tych obszarów, upieniężnieniem wymiany, zwłaszcza z potrzebami dalekosiężnego handlu, w tym związanego z obsługą bursztynowego szlaku i powstających emporiów handlowych. Celtowie mieli przybyć na północ w roli bojskiej ekspozytury handlowej. To hipoteza ekspansywna. W naszym ujęciu natomiast emitenci monet celtyckich nie przybyli na nasze ziemie z własnego wyboru. Jak pisaliśmy, byli uciekinierami z południa, z terenów walk z Burebistą i z północnej Galii, podbitej przez Cezara, zmuszonymi do nagłego i nieplanowanego opuszczenia swoich siedzib, często także plemion, którym przewodzili, po wojnach i doznanych w nich klęskach. Pojawili się na obszarach w części zamieszkiwanych dawniej przez ich pobratymców (Małopolska zachodnia), w większości jednak przez ludność kultury przeworskiej. Przyczyny podjęcia przez nich działalności menniczej w nowym miejscu to raczej próba utrzymania jednej ze zdobyczy kulturowych, zachowania w jakimś zakresie dotychczasowej pozycji cywilizacyjnej w nowym środowisku. Podobnie udało się Celtom zachować niektóre zaawansowane techniki produkcyjne i przede wszystkim elementy kultury symbolicznej. To z kolei hipoteza - nazwijmy ją - pasywna.

Gdyby czynnik ekonomiczny miał decydujące znaczenie w powstaniu późnego mennictwa celtyckiego na ziemiach polskich spodziewać by się tu raczej należało mennictwa srebrnego lub bimetalizmu ze zdecydowaną przewagą monet srebrnych jak to się stało u Wielkich Bojów w rejonie Bratysławy. Tymczasem powstają jednostki monetarne o dużej sile nabywczej, które pozostają i są znajdowane, poza wyjątkami, w bliskiej odległości od miejsc ich prawdopodobnego wybijania. Zapewne takie też było ich przeznaczenie - nie wiązało się z dalekosiężnym handlem. Silne elementy tradycji, zachowywane mimo sprzeczności z logiką rynku, szybka dewaluacja, której towarzyszy powstawanie nowych typów monet i kontynuacja niektórych wcześniejszych oraz ograniczony zasięg przestrzenny wszystkich typów, wskazują na zaspakajanie przez te monety innych niż bezpośrednio rynkowe potrzeb ich odbiorców, ale i emitentów. Były to bardziej potrzeby społeczne, prestiżowe, czy związane z obsługą kultu. Przy tak szybko postępującej deprecjacji trudno wyobrazić sobie nawet ich traktowanie jako miernika wartości, nie mamy zresztą dotąd żadnego skarbu tych monet, który potwierdzałoby potrzebę ich tezauryzacji. Doskonale mogły za to pełnić rolę czynnika integrującego zróżnicowaną społeczność i cały Związek, służyć redystrybucji dóbr w jej obrębie lub zaspakajaniu potrzeb kultowych.

Ostatnio, w pracy z 2015 r., także Marcin Rudnicki odchodzi od hipotezy ekspansywnej, zauważając, iż - zacytuję: "monety wcale nie musiały pełnić roli środka płatniczego w transakcjach handlowych, a przynajmniej nie wyłącznie. Wydaje się bardziej prawdopodobne, że wykorzystywano je do realizacji specyficznych rodzajów płatności, takich jak wynagrodzenie za służbę wojskową, czy nagrody o charakterze prestiżowym. Za tą hipotezą w odniesieniu do terenów leżących na  północ od Karpat przemawia okoliczność, że przedmiotem produkcji były tu wyłącznie monety nominalnie złote, o dużej sile nabywczej". To ujęcie ma jednak podobne słabości jak ujęcie ekonomiczne - jak bowiem monety nominalnie tylko złote, szybko jednak dewaluowane, mogły skusić kogoś do służby wojskowej lub być prestiżową nagrodą. Raczej, zwłaszcza przy niemal srebrnych z wyglądu późnych emisjach, trzeba było jakiegoś rodzaju przymusu - politycznego lub ideologicznego (kultowego) by były przyjmowane; nie były zresztą nawet gromadzone i ukrywane.
Szczególnie ostro na gruncie archeologii rysuje się obecnie problem stosunku Związku Lugijskiego do kultury przeworskiej oraz obecności i roli Celtów w kulturze przeworskiej. O ile w przypadku grupy tynieckiej populacja celtycka jest wyraźnie uchwytna, 

znamy bowiem osady, miejsca kultu i bogaty inwentarz kulturowy, to już np. na Kujawach chciano widzieć co najwyżej bliżej nieokreślone emporia handlowe, a zabytki celtyckie uważano za importy wiązane zwłaszcza z powstaniem i funkcjonowaniem szlaku bursztynowego. Dla innych terenów objętych osadnictwem kultury przeworskiej w I w. przed Chr. i w początkach naszej ery, na których powstało mennictwo celtyckie (np. okolice Kalisza) nie wysuwano nawet takich ostrożnych sugestii. Nie bez znaczenia dla kwestii rejestracji osadnictwa celtyckiego na poszczególnych obszarach jest też problem ich nieuchwytnego metodami archeologicznymi obrządku pogrzebowego w fazie D okresu lateńskiego (I w. prz. Chr. - początek I w. n.e.).
Nie należy utożsamiać Związku Lugijskiego z całą archeologiczną kulturą przeworską. Kultura przeworska powstała znacznie wcześniej w wyniku procesów latenizacji miejscowej zapewne ludności, obejmowała też większy obszar niż opisywany tu Związek Lugijski (w każdym razie poza terenem funkcjonowania mennictwa Związku Lugijskiego pozostawała znaczna jej część) i trwała też niepomiernie dłużej, od czasu wojen markomańskich, źródła pisane nie przynoszą już bowiem o Związku Lugijskim pewnych informacji. Celtowie pojawili się na obszarze kultury przeworskiej w określonym momencie. Nie wiemy, czy było to "wrogie przejęcie", czy też osiągnęli swój cel innymi metodami, nie przypadkiem jednak najbardziej czytelne ślady obecności Celtów przetrwały w sferze kultowej i politycznej. Być może są tu jakieś analogie do sposobu osadzenia się Gotów w sąsiedztwie kultury przeworskiej, w każdym razie bez źródeł pisanych mielibyśmy z nimi podobny problem jak z Celtami. 
 
 

...

POWRÓT DO STRONY GŁÓWNEJ

...